5 sierpnia 2019

"Kołysanka z Auschwitz" - Mario Escobar



"Ale dla niego - dla nich wszystkich - nie jesteśmy niczym więcej jak zwierzętami, które trzeba poświęcić w imię wyższych ideałów. Przeklętych ideałów, zamieniających ludzi w nikczemników! Matki nie mają ideologii. Nasze dzieci to nasza jedyna sprawa, jedyna ojczyzna."
   Dawno mnie tu nie było. Przez co nazbierało mi się parę zaległości, które mam zamiar jak najszybciej nadrobić. Dziś przedstawiam Wam "Kołysankę z Auschwitz". O tej książce słyszałam i czytałam wiele dobrego. Jest to opowieść inspirowana życiem Helene Hannemann, rodowitej Niemki, której mężem był Rom.

   Rom lub jak potocznie się mówi Cygan. Mieli pięcioro dzieci i do roku 1943 żyli spokojnie, bez nękania ze strony nazistów. W tym roku jednak wszystko się zmieniło. Pewnego poranka SS przybyło po męża i dzieci Helene. Ona dostała wybór, dzięki pochodzeniu mogła odejść wolno.  Odmówiła. Nie pozwoliła jej na to bezwarunkowa miłość. Helene Hannemann poszła za swoją rodziną do obozu Auschwitz. Tam została rozdzielona z mężem i w raz z dziećmi trafiła do obozu cygańskiego. Starała się opiekować swoimi dziećmi najlepiej jak się dało w tak okropnych warunkach.
   Zaraz po niej do obozu przebywa nowy lekarz, doktor Mengele. Powierza on kobiecie prowadzenie przedszkola dla dzieci. Początkowo Helene chce wierzyć, że to przedszkole powstaje z dobrych intencji. Chce wierzyć, że doktorowi zależy na życiu dzieci, równie mocno jak jej. Z czasem jednak zaczyna spostrzegać, że niemiecki lekarz niczym nie różni się od innych niemieckich oficerów.  Nie zależy mu bowiem ani na dzieciach, ani na tym by przetrwały. Interesują go tylko i wyłącznie eksperymenty, które może prowadzić z ich udziałem. Gdy dochodzi do niej prawda, rozpoczyna walkę o życie nie tylko swoich dzieci ale również tych przebywających w przedszkolu.
 

   Nim zabrałam się za książkę, wyobrażałam sobie, że będzie to relacja z obozowego życia spisana piórem Mario Escobara. Coś w rodzaju pamiętnika kobiety. Ewentualnie reportażu.  Gdy jednak zaczęłam czytać poczułam rozczarowanie. Czułam się nawet oszukana. Mario Escobar napisał po prostu powieść historyczną i w tym celu wykorzystał odszukane fakty z życia Helene Hannemann. Dzięki informacją zawartym na koniec wiadomo, które fakty były prawdziwe a które wymyślone. Mimo to brakowało mi podczas czytania podawania źródła do danego fragmentu. W czasie lektury z ciekawości przejrzałam internet w poszukiwaniu informacji o głównej bohaterce. Jest ich nie wiele, większość pochodzi z przeczytanej książki. Można również znalezień jedno zdjęcie pochodzące z kartoteki obozu. 
   Książkę czyta się dość szybko. Zostawia jednak ona po sobie spory niedosyt. Moje odczucia są mieszane. Niby wszystko zostało dobrze i spójnie napisane. Wszelkie wątpliwości autor starał się wyjaśnić. Jednak brakowało mi w niej większych emocji. Jest zbyt spokojna jak na taki ciężki i gorący temat. Nie potrafię również znaleźć nic heroicznego w postawie Helene. Poszła za głosem serca. Była matką. Walczyła o przetrwanie swoich dzieci. I nie tylko ona. Nie była tam też jedyną Niemką. Wykonywała rozkazy niemieckich oficerów. Została dyrektorką przedszkola tylko i wyłącznie ze względu na swoje aryjskie pochodzenie.  I starała się jak mogła dobrze wykonywać swoją pracę. Chciała przetrwać. Tak samo jak tysiące innych w obozie. A jednak to o niej napisano książkę. 
   Trudno mi jest nawet pisać o tej pozycji. "Kołysanka z Auschwitz" należy raczej do tej kategorii, która może podzielić czytelników na dwie grupy. Tych co będą się zachwycać, oraz tych dla których nie będzie ona niczym nadzwyczajnym. Każdy sam musi zdecydować, do której grupy będzie należeć.





Daję jej 5/10



........................
Rok wydania 2019
Liczba stron 240
Wydawnictwo Kobiece



46/2019


Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz