26 grudnia 2018

"Upiory Czarnobyla" - Wojciech Wiktorowski


   Najbardziej do przeczytania książki skłonił mnie wielomówiący tytuł, który od razu przyciągnął moją uwagę. Miałam trzy lata jak doszło do katastrofy w Czarnobylu. Jako osobę dorosla zawsze ten temat mnie intrygowal. Chciałam się dowiedzieć jak doszło do katastrofy, co było przyczyną, poznać jakieś fakty całej sytuacji. Rodzice nie wiele mogli powiedzieć na ten temat. Dawali nam to co zalecali wówczas lekarze, mimo że w telewizji mówiono że nie ma żadnego zakażenia. Ale czy faktycznie? Przecież skutki uboczne takiego wybuchu mogą pojawić się lata po nim.


   Książka zaczyna się w ostatnich dniach kwietnia 1986 roku. Dziennikarz ma zrobić wywiad z doktorem fizyki, u którego w laboratorium zmieniono sprzęt do pomiaru zanieczyszczeń. W dniu wizyty okazuje się, że pomiary nie są prawidłowe. Nie wiadomo z jakiego powodu. Parę dni później do Polski dociera informacja o katastrofie w Czarnobylu. Wszystko staje się jasne. Jednak rząd postanawia zatuszować sprawę i nie podawać do wiadomości publicznej prawdziwych danych. Zaczyna się fałszowanie wyników. Oklamywanie ludzi. Tylko nie liczni znają prawdę. Doktor fizyki który jako pierwszy odkrywa źle wyniki pomiarów w osiem miesięcy po wybuchu postanawia popełnić samobójstwo. Ale czy faktycznie? Reporter Wojciech postanawia dojść do prawdy. Niestety jest to możliwe dopiero parę lat po katastrofie, kiedy kończy się komunizm. Już wówczas trudno odkryć prawdziwe wyniki. Zwłaszcza że przez lata temat był omijany, faktyczne dane utajnione lub zniszczone, świadkowie poznikali lub nigdy nie zostali odnalezieni przez milicję i prokuraturę. Mimo tego wszystkiego dziennikarz robi co w jego mocy aby wyjaśnić dawną sprawę. Czy to mu się uda?


  Miałam nadzieję dowiedzieć się jakiś nowych faktów na temat wybuchu. Ale książka tak naprawdę nic nowego nie wnosi. Wszystko o czym mowa w reportażu, bo nietraktowałam tej ksiażki w żaden inny sposób, na temat wybuchu w Czarnobylu było wiadome. Tak naprawdę to o samym wybuchu jest zaledwie mała wzmianka. Za to przez całą książkę dziennikarz prowadzi śledztwo w sprawie śmierci doktora fizyki, który nie chciał milczeć na temat wyników pomiaru skażenia. I tak naprawdę do końca książki nie wiadomo czy ten doktor popełnił samobójstwo czy został zabity poprzez wypchnięcie przez okno z wysokiego piętra w bloku. Dużo tu o rozterkach dziennikarza w tej sprawie. O poszukiwaniach i próbie wyjawnienia prawdy. Ale o samym Czarnobylu tak naprawdę jest nie wiele. Pewnie dlatego że akta dalej są utajnione i nikt już nie jest w stanie dojść co też się wydarzyło w samej elektrowni w Czarnobylu. Podawanie zakłamanych informacji na ten temat też swoje zrobiło. Książkę można przeczytać. Nie jest to jednak pozycja warta aż takiej uwagi. Sam tytuł ìprzyciąga bardziej niż treść.


Daje jej 4/10


.......................
Rok wydania 2011
Liczba stron 256
Wydawnictwo Marginesy

20 grudnia 2018

"Świąteczny sweter" - Glenn Beck

Coraz bliżej święta... Coraz bliżej święta... czas do Bożego Narodzenia można już odliczać na palcach jednej ręki. A mi zostały do przeczytania jeszcze cztery świąteczne książki. Pewnie nie zdążę.. W tym roku przeliczyłan się z moimi możliwościami.
No cóż mówi się trudno... może między świętami a nowym rokiem uda mi się to nadrobić. Jeśli nie, to przynajmniej będę miała co czytać w następnym roku.


   Tym razem zabrałam się za książkę która raczej do nowości nie należy. Mimo to skusił mnie w niej opis. "Świąteczny sweter" to opowieść o miłości, stracie, gniewie i złości na otaczający świat. Przedstawia on historię dwunastoletniego Edwarda, który bardzo chciałby otrzymać pod choinkę konkretny model roweru co podkreśla przy każdej nadażającej się sposobności. Niestety otrzymuje ręcznie zrobiony przez rodzicielkę tytułowy sweterek. Eddie jest mocno zawiedziony i wcale tego nie ukrywa. Sprawia tym przykrość najbliższej rodzinie. Uważa że został już mocno doświadczony przez życie i Boga, ktory zabrał mu jego ukochanego tatę. Los jednak szykuje dla niego kolejne nie miłe niespodzianki. Eddie nie bardzo potrafi sobie poradzić z tym wszystkim co go spotyka. Uważa że jego gniew na wszystkich, na Boga jest uzasadniony, ponieważ to on pierwszy został skrzywdzony. Na jego drodze staje dziwny mężczyzna, który daje mu pewnego rodzaju rady i wskazówki dotyczące jego życia i drogi, którą podąża. Tylko czy Eddie skorzysta z tych wskazówek? Ile byłby wstanie dać aby móc cofnąć czas?


   Myślałam że to będzie typowo świąteczna książki, jak wskazuje tytuł. Jedna z tych pełnych ciepła, zrozumienia i miłości. Pełna zadumy przed zbliżającymi się świętami. Pachnąca gorącą czekoladą z cynamonem, piernikami oraz słodką mandarynką. Okazało się jednak że jest to książka nietypowa. Mamy w niej święta i oczekiwanie na nie. Ale mamy również złość, gniew i ból. Bohatera interesują tylko jego pragnienia i odczucia  mimo, że widzi jaką krzywdę robi najbliższym nie potrafi się zmienić. Wszedł na złą drogę i sam nie wie jak z niej zejść. Nie wie jak cofnąć czas. Jest przepełniony gniewem, który wyparł nawet ból po stracie najbliżej osoby. Jednak się zmienia. Wprawdzie otrzymuje mała pomoc od dobrego ducha, który  nad nim czuwa, ale to bohater musi podjąć ostateczną decyzję czy z tej pomocy skorzysta.
Powieść troszeczkę przypomina "Opowieść wigilijną". Jednak jest bardziej rozbudowana emocjonalnie. Dokładniej, według mnie oczywiście, pokazany jest żal, gniew, ból. Czyta się ją naprawdę szybko. Ja pochłaniałam stronę za stroną, nawet nie chciałam myśleć aby odłożyć ją na później. Zadecydował o tym syn i partner, który zabrał mi książkę sprzed nosa i schował.
Książka warta polecenie.

Poza tym, życie nie ma być bezpieczne. Dorastamy tylko poprzez nasze błędy, pomyłki i winy. I dopiero wtedy naprawdę żyjemy.  




Daje jej 9/10


.......................
Rok wydania 2009
Liczba stron 286
Wydawnictwo Nowa Proza

17 grudnia 2018

"Tajemnica Bożego Narodzenia"- Jostein Gaarder

- Istnieją dwa sposoby osiągnięcia mądrości. Pierwszym jest podróżowanie po świecie i uważne przyglądanie się dziełu Boga, a drugim - zapuszczenie korzeni w jednym miejscu i dokładna obserwacja wszystkiego, co się wokół dzieje. Kłopot polega na tym, że posiłkowanie się tymi dwoma sposobami jednocześnie jest absolutnie wykluczone.


   Zaledwie parę razy w życiu zdarzyło mi się czytać jedną książkę więcej niż raz. "Tajemnica Bożego Narodzenia " należy właśnie do tej nielicznj grupy. Po raz pierwszy czytałam ją jakieś dziesięć lat temu. Byłam wówczas zafascynowana książką "Świat Zofii" tego samego autora. Fascynacja była na tyle głęboka, że zaczęłam czytać wszystko co wpadło mi w ręce Gaardera. Każda jego książka to wspaniała podróż. Są to powieści skierowane nie tylko do dorosłych, ale również do dzieci. Przez wiele lat nie myślałam o tej powieści, nie szukałam jej po księgarniach stacjonarnych ani internetowych. Przeczytałam ją i nawet nie myślałam, że kiedyś do niej wrócę. Trafiłam na nią przypadkowo na grupie dotyczącej książek i ich sprzedaży. Jak tylko ją zobaczyłam, wiedziałam że muszę ją przeczytać jeszcze raz. I teraz po latach wracam do niej. Wracam z sentymentem i niecierpliwością. Oraz, powiem szczerze, z ciekawością czy mój odbiór teraźniejszy tej książki będzie taki sam jak dawniej.


   Na stronach książki poznajemy młodego Joachima, który wraz z ojcem szuka kalendarza bożonarodzeniowego. Poszukiwania następują w ostatni dzień listopada, więc wybór jest nie wielki. Trafiają do starej księgarni. Na regale z książkami nasz młody bohater dostrzega stary, wyblakły kalendata który postanawia zakupić. Sprzedawca jednak daje kalendarz chłopcu w prezencie, informując go kto, według niego, podrzucił kalendarz do ksiegarni. Następnego dnia Joachim z niecierpliwością otwiera pierwsze okienko, z którego wylatuje drobno zapisana kartka. A co ciekawsze takie karteczki będą znajdować się również  w każdym kolejnym okienku. Te kartki zabiorą go w niesamowitą podróż przez kontynenty, państwa, miasta i czas aż do Betlejem. Do stajenki gdzie na świat przyjdzie Jezus malusieńki. Do pewnego momentu uda mu sie zachować wszystko w tajemnicy, jednak rodzice w końcu poznają jego sekret. Od tego momentu podróżować będą razem. Po drodze poznają wiele ciekawych postaci i różnych historii z nimi związanych, odwiedzą najsłynniejsze budowle chrześcijańskie oraz miejsca ważnych wydarzeń w których brał udział Jezus.  Im blizej otwarcia ostatniego okienka tym czytana historia z karteczek zaczyna mieszać się z rzeczywistością. Co jest prawdą a co zmyśloną historią?  Co czeka na końcu tej wspaniałej drogi? Musisz przeczytać... wierz mi warto.


   Piękna i wzruszająca opowieść którą warto czytać wraz z dziećmi. Ja przeczytałam w zaledwie kilka wieczorów. Jednak w przyszłości, gdy będę czytała tę książkę z synem, ksiażka będzie traktowana jak niezwykły kalendarz adwentowy. Bo w sumie tym właśnie jest ta powieść. Niezwykłym kalendarzem adwentowym, który należy czytać przez dwadzieścia cztery dni. Aż do wigilii. Dzięki temu pozwoli czytelnikowi na spokojne przeżywanie każdego rozdziału. Na duchowe przygotowanie do świąt. Na wyciszenie. Oraz na gorące oczekiwanie kolejnego dnia, by poznać dalszą część opowieści. By poznać kolejne magiczne miejsca, magiczne postacie. Gaarder jak zwykle łączy w książce wspaniałą historię ludzi i odwiedzanych przez nich miejsc, z magią. Warto, naprawdę warto przeczytać.


Daje jej 10/10


........................
Rok wydania 2006
Liczba stron 240
Wydawnictwo Jacek Santorski & Co 

16 grudnia 2018

"Serce z piernika"- Magdalena Kordel


   Jest już połowa grudnia i święta są tuż tuż.. Za chwilę do drzwi zapuka gwiazdor z długą białą brodą i w czerwonym kubraczku. Zawoła wesoło do dzieci i puści oczko do rodziców. Rozda wyczekiwane prezenty, może zaśpiewa wesołą kolędę.. Tylko trzeba ładnie poprosić. A może to dzieci staną przed nim i nim dostaną prezent zaśpiewają lub powiedzą wierszyk. Należy się do tego spotkania należycie przygotować. Pierniczki już upieczone czekają zamknięte w świątecznej puszce. Teraz czas na relaks z książką. Tym razem mój wybór to "Serce z piernika" Magdaleny Kordel.
   Jest to pełna ciepła i miłości opowieść. Z sentymentalnym powrotem do przeszłości. Ale chwile, które wówczas się wydarzyły, rzutują na teraźniejsze życie trzech samotnych kobiet. Babcia Agata mocno zagubiona, nie potrafi znaleźć drogi powrotnej do rzeczywistości. Jej wnuczka Klementyna jako dziecko nie otrzymała bezpiecznego azylu do życia. Zbyt często zagubiona babcia ciągnęła ją że sobą w poszukiwaniu śladów przeszłości. Jako osoba dorosła nie potrafi sobie poradzić z własnymi demonami, jest przepracowany, zbyt wiele obowiązki wzięła na swoje barki.  Dobrusia to zaś córka Klementyny, która zaczyna żyć życiem własnej mamy. Jej przeszłością. W drodze do zbliżających się wielkimi krokami świąt cała trójka będzie musiała odnaleźć siebie i uwierzyć że wszystko jest możliwe. Czar miłości i duch świat obudzi w Klementynie osobę, którą zawsze chciała być. Da jej odwagę, która zapoczątkuje zmiany. I przyprowadzi jej miłość pod drzwi.


   Jest to pierwsza powieść tej autorki jaka miałam okazję czytać. Mimo fajnego tytułu, który przybliża do świąt, bo to przecież czas pieczenia pierniczków, treść książki nie jest zbyt głęboka. Czyta się szybko i lekko. Chociaż czasami robi się troszkę nudno. Bardzo dużo jest smutnych historii bohaterów, poznawania własnej przeszłości i szukanie nowej drogi życia. Bohaterka w tym wszystkich znajduje nowe przyjaźnie i miłość która w końcu sprawia że jej serce miękknie, w brzuchu budzą się motyle a nogi drżą z przejęcia. Jednak czegoś mi brakowało. Nie porwała mnie ta powieść do końca. Nie sprawiła że poczułam magię świąt,  które zbliżają się wielkimi krokami.




Daje jej 5/10


.......................
Rok wydania 2017
Liczba stron 400
Wydawnictwo Znak

13 grudnia 2018

"A każdy widział kota"- Brendan Wenzel

   Dawno już nie było nic o książeczkach dla dzieci. Czas najwyższy to zmienić. Od jakiegoś czasu zauważyłam że mały ciągle przegląda jedną i tą samą książkę. Pewnie dlatego że nie ma tam dużo tekstu, przez co mama nie siedzi nad nim i mu ciągle nie marudzi 😉, za to jest dużo fajnych rysunków.


   Jest to historyjka o wędrującym kocie. Chociaż historyjka to bardzo dużo powiedziane w tym przypadku. Tak naprawdę przez całą książkę powtarza się jedno zdanie. Bohaterem, jak wskazuje tytuł, jest nasz kotek wędrujący sobie przez wielki świat. Po drodze mija różne zwierzątka, które widzą go w różny sposób. Oczywiście są do tego dopasowane odpowiednie rysunki zajmujące cała a czasem i dwie strony. Rysunki są bardzo fajne i kolorowe. Bardzo prosta książeczka, która została bestsellerem na świecie.



   Książeczka uczy dzieci różnego spojrzenia na otaczający ich świat. Różnej perspektywy. I to że każdy widzi wszystko inaczej, w tym przypadku kota. Dziecko widzi kotka ładnego, z miękkim futerkiem. Pies widzi chudego i długiego kot. Myszka widzi wszystko na czerwono a kot wydaje jej się ogromnym, szczerzącym kły i chodzącym na dlugich, ostrych pazurach potworem. To są oczywiście tylko przykładowe porównania, jak inne zwierzątka postrzegają wędrującego kota. I tak samo jest w życiu. Jeśli dla jednego coś jest czarne dla drugiego może być białe. Wszystko zależy od tego z jakiej perspektywy się spojrzy. Dzięki tej książeczce dziecko właśnie tego się uczy. Polecamy jak najbardziej.



Daje 8/10


.................
Rok wydania 2018
Liczba stron 36
Wydawnictwo Amber

11 grudnia 2018

"Dobranoc, Auschwitz"- Aleksandra Wójcik, Maciej Zdziarski



   Bardzo rzadko sięgam po reportaże. Nawet nie wiem dlaczego. Tak jakoś mam, że zawsze omijam je z daleko. Wyjątek zrobiłam dla książki Justyny Kopińskiej o siostrze Bernadetcie. Próbowałam czytać "Tatuażysta z Auschwitz" ale chyba nie do końca miałam na tego typu książkę nastrój. Jeszcze do niego wrócę, tylko muszę się nastroić. Na razie cierpliwie czeka na regale. Tym czasem zrobiłam podejście do reportażu o byłych więźniach Auschwitz.
Mija 70 lat. Byli więźniowie Auschwitz nadal żyją i są wśród nas. Spotykamy ich na ulicy, w tramwaju, w aptece. Mijamy w pośpiechu, nie zwracając uwagi. Wciąż mają dużo do opowiedzenia. Oto ich historia. 
    Książka napisana została całkowicie przypadkowo, o czym wspominają sami autorzy w postscriptum. Chcieli napisać o starzeniu się. W tym celu trafili do szpitala gdzie rozmawiali z lekarka Alicją Klich-Rączka. Podczas rozmowy wspomina ona autorom o prowadzonej przez nią przychodni dla byłych więźniów obozów koncentracyjnuch. I W ten oto sposób zmienił się zarys książki, która pisali.
Józef Paczyński trafił do obozu z pierwszym transportem. Z chęcią spotykał się z młodzieżą i opowiadał o latach spędzonych w Auschwitz. Był fryzjerem komendanta Rudolfa Hőssa. Lidia Maksymowicz trafiła do obozu mając zaledwie 3 lata. Przeprowadzał na niej eksperymenty doktor Mengele. Najmłodsza z przedstawionych osób w książce. Marcel "Marek" Godlewski Ak-owiec i egzekutor . Ucieka z obozu przy pierwszej nadażajacej się okazji. Karol Tandeta w obozie został zakażony tyfusem w ramach eksperymentu medycznego. Stefan Lipnik nie lubi mówić o obozie. Spędził tam czterdzieści cztery miesiące. Dla niego liczy się życie.


   Z wielu ocalałych to ta piątka opowiada swoją historię. Nie tylko obozową, która ukazała śmierć od najgorszej strony. Nauczyła również jak walczyć o siebie i przetrwać. Nauczyła jak się nie poddać mimo przeciwności losu. Ta książka jest również dowodem na to że mimo tych trudności i nie łatwego startu zachowali radość życia, założyli rodziny. W ich sercach zawsze pozostanie rysa przypominająca o wojnie i obozie, mimo to potrafią się uśmiechać. Dają wykłady dla młodzieży, walczą o sprawiedliwość, o pamięć. Działają w organizacji zrzeszającej byłych więźniów, pomagają sobie nawzajem. Są silni i twardzi a zarazem przyjaźni i pełni ciepła.
   Tym razem nie będę oceniała ponieważ uważam, że tego typu książki nie podlegają żadnej ocenie. Powinni je czytać wszyscy. Jest to cześć hisyorii naszego kraju. Nie powinniśmy o niej zapomnieć. Dla naszych dzieci te wydarzenia będą odległą historią, tak jak rozbiory Polski. Żałuję że tak późno sięgnęłam po tą pozycję. Tak samo mocno żałuję, że jak miałam okazję nie rozmawiałam o tych czasach z członkami mojej rodziny.

- W Birkenau straciłem wiarę w Boga.  Patrzy jaka jest reakcja. Zazwyczaj cisza jak makiem zasnął. I opowiada:  - Przyjeżdża transport Żydów z Belgii. Zostają poddani selekcji. Starców, obolałych, dużych, garbatych, opartych o laski, kieruje się links, links, links, czyli na lewo. To oznacza zagazowanie, śmierć. Tych młodych, silnych, przydatnych, wysyłają rechts, rechts, rechts, czyli na prawo. Do morderczej pracy.  A dzieci? O tym, czy pójdą w jedną, czy drugą stronę, decyduje kryterium wzrostu. Czwórka Niemców z trupimi główkami na czapce ustawia metalowe pręty, pomiędzy którymi przeciągają link. I każą pod nią przechodzić. Jeśli dziecko nie mieści się z główką pod linią, jeśli zawadzi czołem, słyszy rechts, rechts, rechts. Wystarczająco duże do roboty.  Jeśli przechodzi bez problemu - links, links, links, za małe, nie nadaje się, od razu do krematorium.                                                                                      Karol Tendera         




......................
Rok wydania 2017
Liczba stron 288
Wydawnictwo Znak Horyzont 

7 grudnia 2018

"Oskar i pani Róża"- Eric-Emmanuel Schmitt

Życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić.  W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nią zasłużyć.


Jest to pierwsza książka tego autora, która przeczytałam. Nawet nie wiem dlaczego ją zakupiłam w księgarni internetowej. Pobierznie przeczytałam opis z okładki. I nawet nie wiedziałam że jest tak króciutka.  Zaledwie dwie godziny i już nie ma co czytać. Po przeczytaniu postanowiłam jednak że bliżej zapoznam się również z innymi powieściami autora.
  Tytułowy Oskar to chłopczyk który ma 10lat, mieszka w szpitalu i choruje na białaczkę. Nikt z nim nie chce rozmawiać o stanie jego zdrowia ani lekarze, ani rodzice. Zaczyna czuć się więc winny że nie zdrowiej.  Poznaje on panią Różę, która przechodzi go odwiedzać jako wolontariuszka. Ona jedyna rozmawia z Oskarem . Tak naprawdę rozmawia. Prosto i bez owijania mowi o śmierci i życiu. Proponuje chłopcu grę..  Aby każdy dzień był dla niego jak dziesięć lat życia. Gra ma trwać przez dwanaście dni. W ciagu tych dni Oskar poznaje każdy etap życia. Był dzieckiem, nastolatkiem, młodym mężczyzną i mężczyzną w silę wieku. Poznał smak miłości. Ożenił się. Przeszedł kryzys wieku średniego. Zestarzał się i umarł.
Im bardziej się człowiek starzeje, tym większym smakiem musi się wykazać, żeby docenić życie.
Dodatkowo ciocia Róża, jak mówi do niej chłopczyk, proponuję mu aby pisał listy do Boga. W tych listach może przełożyć do Boga tyko jedną prośbę dziennie. Chłopczyk to robi, na początku troszkę niechętnie. Ale im przybywa mu lat, tym łatwiej mu się pisze te listy. Ostatni list pisze Pani Róża.


Piękna i wzruszająca opowieść o życiu, śmierci, chorobie i wierze.  Tyle można się z niej dowiedzieć. Można ją czytać i czytać i za każdym razem znajduje się coś nowego, co przykuwa na dłużej uwagę. Autor bez owijania , tak jak tytułowa pani Róża, pisze o najważniejszych tematach w życiu. Ukazuje że najważniejsze to nie poddawać się oraz umiejętność godzenia się z faktycznym stanem rzeczy. To umiejętność życia. Nie chodzi o to jak długie to będzie życie,  ale o to jakie ono będzie. Życie to tylko pożyczka, jak napisał Oskar, i tą pożyczkę każdy z nas kiedyś będzie musiał spłacić. Tylko od nas zależy jakie smaki życia poznamy. Czy będziemy czerpać całymi garściami z tego co nam oferuje, czy nie.
Zrozumiałeś, że umrzesz, bo jesuteś inteligentnym chłopcem. Nie zrozumiałeś jednak, że nie ty jeden. Wszyscy kiedyś umrzemy.  Twoi rodzice. Ja.




Daje jej 10/10


..........................
Rok wydania 2011
Liczba stron 88
Wydawnictwo Znak Literanova

"Anioł na śniegu"- Joanna Szarańska


   Druga część książki "Cztery płatki śniegu" już za mną. Zakupiłam ją tego samego dnia co poprzednią. I dobrze zrobiłam. Czekła tylko na swoja kolej. Poprzednia część bardzo mi się podobała i pochłonęłam ją w rekordowym czasie.
   I tym razem spotykamy naszych bohaterów w okresie przedświątecznym. W bloku przy ulicy Weissa jak zwykle panuje zamieszanie. Tym razem sprzed bloku znika jodełka, z którą wiążą się zeszło roczne wspomnienia wszystkich mieszkańców. Wpływa to na nastrój wszystkich. Ale okazuje się również że jodełka ma rownież swoją własną historię. Do tego jak poprzednio każda rodzina przeżywa swoje własne perypetie. Zuzanna perfekcyjna pani domu, nawet nie podejrzewa jaki numer wywinie jej w tym roku mąż. Kajtek nauczy się, że nie warto mieć tajemnice przed rodziną. Anna w końcu zadowolona z życia, odkryje że los ma dla niej nie jedną jeszcze niespodziankę. Waldemar postanawia odzyskać żonę. Marzena zostaje ponownie zaskoczona przez los. Monika przekonała się, że bez podręczników jest lepszą matka, jednak teściowa nadal sprawia jej kłopoty. A Pani Michalska nadal nad wszystkimi roztacza swoją opiekę i czuwa aby wszyscy dobrze żyli.


   "Anioł na śniegu" zachwyca. Bohaterowie są już znani a mimo to potrafią zaskoczyć. Książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Pełna ciepła i humoru. Przekazuje też pewien rodzaj nauki dla czytelnika. Aby zawsze mówić prawdę i nie ukrywać niczego przed osobami które się kocha. Pokazuje że życie zawsze daje nam drugą szansę na szczęście i miłość. I że wiara czyni cuda. Zawsze i wszędzie. Każdy z nas ma przy sobie jakiegoś anioła, tylko należy się dobrze rozejrzeć aby to zobaczyć. Piękna. Polecam.




Daje jej 9/10


........................
Rok wydania 2018
Liczba stron 324
Wydawnictwo Cztery strony

5 grudnia 2018

"Pokalane poczęcie"- Natalia Rogińska



  Na "Pokalane poczęcie " trafiłam w księgarni na wyprzedaży. Znam z autopsji temat macierzyństwa, ciąży oraz porodu. I wiem że żaden z tych tematów nie zawsze jest łatwy. Opis na okładce przypadł mi więc bardzo do gustu. Gdy jednak zaczęłam czytać książkę odrzuciło mnie od niej automatycznie. A to za sprawą pierwszego rozdziału  w którym opisany jest lekarz ginekolog Ireneusz Skrobak. Jego prostackie zachowanie oraz dialogi z pacjentkami zniechęciły mnie do tego stopnia, że książkę odłożyłam na parę dni. Zrobiłam jednak drugie podejście. Niesmak trzymał mnie jeszcze do połowy kolejnego rozdziału. Potem było już z górki.
  W książce przedstawionych jest siedem histori różnych kobiet związanych z ciążą i macierzyństwem. Każdy rozdział przedstawia losy innej kobiety. Bohaterki radzą sobie w różny sposób. Bo i ich historię są różne. Łączy je jednak jedna wspólna nić - chęć posiadania dziecka. Przygotowanie do roli matki nie zawsze jest łatwe. Ciąża nie zawsze wywołuje radość. Zdarzają się trudne sytuacje. Czasem ciążą jest ryzykiem.
Greta to lekarka która rozpaczliwie pragnie dziecka. Życie swoje i męża podporządkowuje więc tym pragnieniem. Agata poznała smak utraconej ciąży, mimo to pełna nadzieji nadal stara się o kochane maleństwo. Adrianna to kobieta majętna i samotna. Zbyt silna by podporządkować się mężczyźnie. Postanawia więc wynająć surogatkę aby spełnić własne marzenia.
Michalina zrobi wszystko aby zostać matką. Nawet oszuka kochanego mężczyznę.
Honorata to ofiara swojego męża, który nie patrząc na nic dąży do założenia własnej drużyny piłkarskiej. Beata tradycyjna katoliczka, która musi zmierzyć się że zdradą męża i ciążą kochanki.


To, co dzieje się w sercu matki, ilekroć trzyma w ramionach dziecko, które jeszcze przed kilkoma chwilami było częścią jej ciała, a odtąd stawało się namacalne wszystkimi zmysłami, to absolut.

  Piękna i ciepła książka przedstawiająca silne, na swój sposób kobiety, które dążą do realizacji swoich marzeń i pragnień. Nie każda droga którą wybrały jest usłana różami. Zdarzają się wyboje, które los stawia na ich drodze. Mimo tego niektóre poznały smak macierzyństwa, inne mimo starań poznały smak zawodu. Autorka w sposób prosty, bez ubarwień i kwiecistego języka, opisuje każdą historię. Nie raz można było się pośmiać, lekko zirytować czy zasmucić. Tak samo jak w życiu. Cud posiadania dziecka nie każdemu jest dany. Miłość którą się czuje do tej małej istotki jest tak wielka,że aż zapiera dech. A rodzicielstwo to trudna sztuka, nawet jeśli komuś się wydaje inaczej. Jedynie co mi przeszkadzało, to jak wspomniałam na początku, lekarz ginekolog Irek. Z drugiej strony nie każdy jest lekarzem z powołania, i nie każdy lekarz odnosi się do pacjentów w miły i sympatyczny sposób. Ireneusz Skrobak właśnie należy do tej drugiej, mniej sympatycznej połowy.
   Książkę powinna być czytana nie tylko przez kobiety ale również przez mężczyzn.




Daję jej 8/10


........................
Rok wydania 2016
Liczba stron 304
Wydawnictwo Prószyński i s-ka 

3 grudnia 2018

"Wiek cudów " - Karen Thompson Walker


   "Wiek cudów" to debiutancka powieść Karen Thompson Walker. Do zakupu książki skusił mnie opis na okładce. Przeczytałam również parę opinii na jej temat. Wszystko wskazywało na to, że książka będzie naprawdę warta przeczytania.
   Od jakiegoś czasu mam taki zwyczaj, że czytając książkę robię sobie od razu notatki na jej temat. Jest to spowodowane tym że czytam zazwyczaj więcej niż jedną książkę. A po drugie lubię od razu zapisać moje przemyślenia na temat przeczytanych fragmentu. A na koniec składam wszystko razem. Przy czytaniu "Wieku cudów " robiłam więc wszystko tak jak zawsze. Z jednym wyjątkiem... zasnąłem nad książką na stronie 57. A w sumie w jej połowie. Odłożyłam więc ją na półkę na parę dni.


   Książka jest wspomnieniem dwudziestotrzyletniej Julii, które zaczyna się gdy dziewczyna ma jedenaście lat. Świat zaczął się zmieniać. Ziemia zaczęła obracać się coraz wolniej. Zmieniała się grawitacja. Wydłużał się czas między dniem i nocą. Doba nie miała już 24 godzin. Czas przestał się liczyć. W tym nowym świecie ludzie musieli się nauczyć żyć na nowo. Dziewczynka opisuje wszystkie skutki spowolnienia, które doprowadzają do powolnej śmierci planety i jej mieszkańców. Przedstawia czytelnikowi nie tylko obraz totalnej zagłady, ale również stara się nakreślić nastroje które temu towarzyszyły. Mimo że ludzie tak wiele potrafili, odkryli i zdobyli nie pomogło to im w uratowaniu jedynego miejsca w którym żyli. Proces który się rozpoczął nie został przez nich zauważony. Mimo to radzili sobie jak umieli najlepiej.


Pomysł na powieść był bardzo fajny. Wykonanie jednak mnie nie porwało. Powiem więcej..  zanudziło mnie. Jak dla mnie zbyt mało emocji. Zbyt dużo spokoju i melancholii. Widać że autorka się postarała ponieważ wszystko ładnie i spójne połączyła. Ukazała możliwe skutki spowolnienia. Pokazała że mimo zagłady ludzie nadal mogą nawiązywać przyjaźnie czy się zakochać. Ale nawet w tych opisach zabrakło czegoś. Książka raczej nie dla każdego. Dla mnie na pewno nie.


Daje jej 4/10



......................
Rok wydania 2016
Liczba stron 304
Wydawnictwo Między słowami