30 marca 2019

"Kto by się spodziewał" - Agata Przybyłek



"Życie to nie bajka, (...) Nie da się cofnąć ani czasu, ani wypowiedzianych słów, ani podjętych decyzji. Można jedynie pogodzić się konsekwencjami swoich wyborów. I żyć dalej, zamiast nieustannie obwiniać. Niektórych drzwi nie można powtórnie otworzyć, taka jest smutna rzeczywistość."

   "Kto by się spodziewał" czekała i czekała. Cały czas była przekładana ze stosu książek na szafce przy łóżku, gdzie znajdują się te pozycje na dany miesiąc do przeczytania, na stos na półce regałowej do późniejszego się z nią zapoznania. W końcu jednak ile można przekładać książki. Wszystko jednak zależne jest od humoru oraz natchnienia, przynajmniej w moim przypadku.
   Jest to trzeci tom z cyklu "Miłość i inne szaleństwa". Cała seria poświęcona jest perypetiom rodziny Dudek. I nie chodzi tylko o perypetie miłosne ale również o stosunki rodzinne jakie panują między jej członkami. Sabina bowiem uwielbia wtrącać się w życie swoich córek. Jest w tym jednak nadgorliwa. A do tego ironiczna i denerwująca. Pierwsza część "Ja chyba zwariuję" opowiadała o Ninie. Druga część "Wierność jest trudna" o siostrach bliźniaczkach Patrycji i Elizie. Zaś "Kto by się spodziewał" to bezpośrednia kontynuacja tomu drugiego, w którym nie doszło do satysfakcjonującego zakończenia.


  Trzeci tom serii rozpoczyna się kilka dni po wydarzeniach z drugiej części, w której to Eliza porzuciła przed ołtarzem narzeczonego Pawła. A to za sprawą zakochanego w niej Szczepana. Tych dwoje poznało się na świetlicy, gdzie pracowała kobieta. Szczepan swoim wdziękiem, uśmiechem i szczerością delikatnie zawrócił w głowie Elizy, ona zaś skradła mu serce. I nie było by większych kłopotów, gdyby nie to  że tego samego mężczyznę poznała jej siostra bliźniaczka Patrycja. I zakochała się w nim. Po takich przeżyciach obie kobiety odcięły się od świata zewnętrznego i zamknęły w swoich czterech ścianach. A następnie postanowiły wyjechać do pracy, na obóz dla dzieci.  Tyle tylko, że żadna z sióstr nie wiedziała, że i ta druga tam będzie. Oj.. I kolejne kłopoty murowane. A żeby było jeszcze weselej Patrycja spotyka tam.. byłego chłopaka, z którym nie rozstała się w dobrej atmosferze. Mimo tego wszystkiego postanawia zostać. Zaś Eliza zacznie dochodzić do siebie po niedawnych przejściach i pozna pewnego tajemniczego mężczyznę. Czy tym razem siostrom uda się odnaleźć szczęście?


   Ta część wydaje się spokojniejsza niż poprzednie. Jednak to wrażenie jest tylko pozorne. Wprawdzie nie ma tu tak wielu zwrotów akcji i zawirowań jak wcześniejszych częściach, za to bardzo wiele dzieje się w duszach bliźniaczek. Każda z nich korzysta z odosobnienia w jakim się znalazła by dojść do równowagi psychicznej i pogodzić się z losem. Dodatkowo odżywa dawne uczucie i pojawia się zazdrość. Wiele życiowych prawd autorka ukryła pod lekką i zabawną formą. Czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Wspaniały balsam na skołatane nerwy, który chociaż na chwilę pozwala się przenieść do innego świata. Szczerze nie mogę się doczekać dalszych losów rodziny Dudek.


Daję jej 8/10


.......................
Rok wydania 2019
Liczba stron 382
Wydawnictwo Czwarta Strona 


24/2019


Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej


28 marca 2019

"Martwa natura z krukami" - Douglas Preston i Lincoln Child

Tom 4.


"Wydawał się tak chudy,  jego skóra była niemal przezroczysta, niebieskoszare oczy zaś tak jasne, że zdawały się lśnić wewnętrznym blaskiem - równie dobrze mógł być ożywionym trupem, wampirem dopiero co powstałym z grobu. Jeśli nie był chodzącym nieboszczykiem, z całą pewnością przywodził na myśl archetyp przedsiębiorcy pogrzebowego; tak czy owak, tego człowieka otaczała aura śmierci."
   Wysoki, szczupły, chłodne dłonie, prawie białe włosy, blade niebieskie oczy, spokojny, dydaktyczny umysł, niczym Sherlock Holmes rozwiąże każdą zagadkę. Zawsze ubrany w drogi czarny garnitur, białą koszulę i buty wypastowane na wysoki połysk. Agent specjalny Pendergast. "Martwa natura z krukami" to już czwarta część ze wspomnianym wyżej bohaterem w roli głównej.
   Po trudnym śledztwie i traumatycznych przejściach, które miały miejsce w "Gabinecie osobliwości" Pendergast wyrusza do małej miejscowości Medicine Creek. Oficjalnie bierze urlop aby odpocząć, nieoficjalnie do miejscowości przywiodło go właśnie toczące się śledztwo w sprawie morderstwa. Medicine Creek to senne, spokojne miasteczko otoczone polami kukurydzy, w którym żyje się bez większych perspektyw. Młodzi uciekają z niego aby poprawić sobie warunki życia. Wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. A przynajmniej tak im się wydaje. Bo o to nastał czas kiedy wiedza o sąsiadach zda się na nic. Śledztwo zamordowanej kobiety prowadzi miejscowy szeryf. Agent Pendergast proponuje mu swoją pomoc jednak współpraca nie układa się im najlepiej. Jest coraz więcej pytań, zerowa ilość odpowiedzi i poszlak. A to dopiero początek brutalnej serii morderstw, które zaczną pojawiać się w tym sennym miasteczku.
"Bywa, że człowiek więcej diabłów spostrzega, niźli ich piekło pomieści może takie to sztuczki z ludźmi  wybujała wyobraźnia czyni."


   "Martwa natura z krukami" to kolejna świetna powieść duetu. Tajemniczy agent FBI prowadzi czytelnika poprzez pola kukurydzy aż do podziemnych tuneli mieszczących się w dawnych jaskiniach. Napięcie toczącej się szybko akcji jest stopniowane. Im jednak bliżej rozwiązania zagadki, tym czytelnik czuje wzrastające tętno, szum własnej krwi, z niecierpliwością zaczyna przekładać strony.. aby tylko jak najszybciej poznać prawdę. I gdy dochodzimy do rozwiązania ogarnia czytelnika lekkie zdziwienie, że sam szybciej nie wpadł na tak proste, a nawet można rzec banalne, rozwiązanie.  Tajemnica ujrzała światło dzienne.

"Sypnijcie raźno groszem; Czyż śpiewać sam dziś mam; Dwadzieścia cztery kruki; Na obiad komuś dam; W pasztecie zapieczone; Że wnet nam leci ślinka; Gdy nożem go rozkroję; Popłynie od kominka; Tych kruków śpiewne trele; Rozbawią wszystkich nas; Ach, uczta to królewska; Więc jedzmy póki czas."


Daję jej 8/10


.......................
Rok wydania 2005
Liczba stron 554
Wydawnictwo Zysk i S-ka



23/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej


23 marca 2019

"Ogród małych kroków" - Abbi Waxman


 "Poza tym nie sposób się przygotować na czyjąś nagłą śmierć. Cały dowcip polega w końcu na określeniu "nagła". Wydaje ci się, że potrafisz to sobie wyobrazić,  ale jest podobnie jak w przypadku narodzin pierwszego dziecka - ludzie mówią ci, jak będzie, obserwujesz innych i myślisz: to chyba nie może być aż tak skomplikowane? A potem to się dzieje i pierwsze trzy miesiące przywodzą na myśl wojnę w Wietnamie, tyle że bez narkotyków.  Z żałobą jest podobnie,  tylko o wiele,  wiele gorzej.  Wietnam bez narkotyków,  bez broni,  bez wierzchniej warstwy skóry. "
   Muszę się przyznać, że nie czytałam opisu tej książki. Ani gdy kupowałam (zakup internetowy), ani gdy już do mnie dotarła. I nawet przed samym rozpoczęciem czytania nie zerknęłam na tył okładki. Nie interesowało mnie to. Nic a nic. Zakupiłam tą książkę dla okładki i tytułu. Pierwszy raz mi się zdarzyło abym kierowała się przy wyborze książki takimi dziwnymi kryteriami. Serio. Do tego nie wiedziałam kim jest autorka, czy to jej pierwsza powieść, czy kolejna. To nie miało znaczenia. Patrzyłam na okładkę i czułam jak podnoszą mi się kąciki warg. Po chwili już cała buzia uśmiechała się radośnie. W jakiś dziwny sposób przemówiła do mnie. Napełniła mnie pozytywną energią. Dała kopa. Dziwne ale prawdziwe.
   " Ogród małych kroków" to debiutancka powieść Abbi Waxman. Autorka nie ma dużego dorobku. W Polsce ukazała się, jak do tej pory, tylko ta jedna powieść.
   Lilian Girvan to kobieta po trzydziestce, która w jednej krótkiej chwili została wdową. Matka dwóch wspaniałych dziewczynek, Annabel i Clare. Pracuje jako ilustratorka książek. Od śmierci jej męża minęły cztery lata. Jednak kobieta nie potrafi się pogodzić z jego odejściem. Jej życie to ciągły nieład. Żyje w rozsypce. W szafie trzyma jego ubrania, prowadzi z nim dyskusje. Trauma która ją spotykała nie pozwala jej się otworzyć na nową znajomość, nowy związek, miłość. Aż pewnego razu zostaje z pracy wysłana na kurs ogrodnictwa. Jej szefowa uważa, że dzięki temu kursowi uda jej się stworzyć o wiele lepsze rysunki do książki. Lili zabiera na kurs swoje córki oraz ukochaną siostrę. Dzięki niemu dowie się o sobie paru niemiłych rzeczy, spojrzy na siebie i swoje życie z dystansem. Pozna również wielu wspaniałych ludzi. I spotka mężczyznę, dzięki któremu jej serce ponownie mocniej zabije, oczy nabiorą nowego blasku i znów poczuje się jak podlotek. Pytanie tylko czy jest ona na to wszystko gotowa?


   Książka napisana jest lekko. Z dystansem. Z nutką humoru. Czyta się szybko, przyjemnie, z uśmiechem. Jest to historia o poszukiwaniu samej siebie. O pogodzeniu z losem. O wybaczaniu. Jest o, wydawało by się, prostych relacjach rodzinnych. Jednak im głębiej poznaje się świat głównej bohaterki, tym te relacje okazują się trudniejsze. Wreszcie jest to książka o poznawaniu świata, który nas otacza. O naturze, która tak dużo daje i jedynie prosi o mały kawałek naszego czasu. "Ogród małych kroków"  to opowieść o życiu. O istocie tworzenia, pielęgnowania i odkrywania nowych, ciekawych rzeczy. Jest to również refleksja nad  życiem i śmiercią, i jak sobie radzić gdy nadchodzi ten najtrudniejszy moment.
   To również mały przewodnik dla wszystkich hobbistów ogrodnictwa. Książka bowiem zawiera pewną dozę wiadomości na temat uprawy warzyw, sadzenia kwiatów oraz ogólnego tworzenia wspaniałego ogrodu. Każdy znajdzie coś dla siebie. Poleciłabym tą książkę każdemu bez wyjątku.


Daję jej 8/10


........................
Rok wydania 2017
Liczba stron 344
Wydawnictwo Otwarte



22/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej

20 marca 2019

"Gabinet osobliwości" - Douglas Preston i Lincoln Child.

Tom 3.


   Miałam małe postanowienie na marzec. Przeczytać wszystkie części z cyklu o agencie Pentergaście. Tylko, że koniec miesiąca zbliża się dużymi krokami a ja dopiero skończyłam trzecią część. A trochę się ich nazbierało.
   W Dolnym Manhattanie trwają prace budowlane. Ekipa robotników burzy stary budynek pochodzący z XIX wieku. Dochodzi do makabrycznego odkrycia.W zamurowanych wnękach piwnicy burzonego domu, pracownicy odkrywają kilkadziesiąt szkieletów brutalnie zamordowanych osób. Okazuje się, że dom ten należał do popularnych w tamtych czasach gabinetów osobliwości. Były one tłumnie odwiedzane przez spragnionych niezwykłości i okropności widzów. Pendergast wraz z pracownicą muzeum Norą Kelly doprowadza do szybkiego przeszukania miejsca zbrodni. Jak się okazuje szkielety mają parę wspólnych cech. Każde ciało należało do młodej osoby oraz brakuje im pewnego odcinka kręgosłupa. Pendergast rozpoczyna prywatne śledztwo, którego nie popiera miejscowa policja. Aby mieć na niego oko, oddelegowują do pomocy mu jednego z młodych policjantów. Dołącza również do niego wspomniana pani archeolog Nora Kelly oraz poznany przy wcześniejszych sprawach dziennikarz Smithback. Tropy prowadzą ich do archiwum Muzeum Historii Naturalnej, dzięki któremu poznają historię szalonego lekarza żyjącego w tamtych czasach, który przeprowadzał eksperymenty na ludziach. W między czasie w mieście zaczyna dochodzić do brutalnych zabójstw. Po zbadaniu ciał okazuje się, że brakuje w nich pewnej części kręgosłupa. Czyżby w mieście grasował naśladowca zabójcy sprzed stu lat???


   I tym razem zagadka godna mistrzów thrillera. Mocno wciągająca powieść, w której akcja toczy się w zawrotnym tempie. Agent Pendergast jak zwykle tajemniczy, opanowany i chłodny. Dziennikarz jak zwykle niecierpliwy i dociekliwy. Pani archeolog na początku trochę wkurzająca ale z czasem wyrobiła się do tego stopnia, że w pewnym sensie nawet ją polubiłam. Świetna. Czyta się szybo. A wciąga już od pierwszego słowa. Gdyby nie świadomość, która ciągle liczyła mi czas  do pobudki przez smyka, pochłonęłabym tą pozycję w jedną noc. Super.


Daję jej 9/10


.......................
Rok wydania 2005
Liczba stron 625
Wydawnictwo Znak



21/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej


17 marca 2019

"Relikwiarz" - Douglas Preston i Lincoln Child

Tom 2.


   "Relikwiarz" to druga część z cyklu o agencie specjalnym Pendergaście a zarazem jest to bezpośrednia kontynuacja "Reliktu".
  Minęło półtora roku od wydarzeń z pierwszej części serii i ponownie spotykamy się z porucznikiem D'Agosta, Margo Green oraz oczywiście agentem Pendergastem. Tym razem cała trójka będzie musiała rozwikłać sprawę zagadkowych zabójstw, które zostają przypadkowo odkryte w Nowym Jorku. 
Wszystko zaczyna się od przeszukania rzeki Humboldt Kill w poszukiwaniu wyrzuconej przez dealera paczki narkotyków. Z mułu na dnie rzeki jeden z nurków wyciąga dwa bezgłowe szkielety. Porucznik D'Agosta wciąga w badanie znalezisk Margo Green oraz dr.Frocka, z których poznał przy sprawie Mbwuna. Mają oni pomóc policyjnemu koronerowi. Sprawa jednak nie jest taka prosta jak to się na początku wydawało. Dochodzi do odkrycia niezwykłych zmian szkieletu. Dodatkowo okazuje się, że jeden z nich należy do córki wpływowej i bogatej osoby w mieście. Policja, naciskana przez społeczeństwo, jak najszybciej chce rozwikłać i zamknąć sprawę. Niestety idą na skróty, co skutkuje nieprawidłowym przebiegiem śledztwa. Trójka bohaterów postanawia przyjrzeć się bliżej sprawie. Margo odkrywa niezwykłe połączenie zabójstw ze swoim dawnym kolegą z muzeum Gregiem Kawakitą. A agent Pendergast poznaje podziemne tunele biegnące pod Central Parkiem Nowego Jorku, które zamieszkane są przez tworzących liczną społeczność ludzi bezdomnych oraz tajemnicze istoty, których wszyscy się boją.


   Douglas Preston oraz Lincoln Child i tym razem nie zawiedli czytelnika. Książka cały czas trzyma w napięciu. Czyta się szybko. Mroczne i tajemnicze tunele w podziemiach Nowego Jorku mocno wpływają na cały klimat książki oraz dodają jej tajemniczości. Do tego szybkie i niespodziewane zwroty akcji. Jedyny minus można dać za poświęcenie zbyt wielu stron demonstracją "Odzyskajmy nasze miasto". Były to nie potrzebne przerywniki, które dużo nie wnosiły a jedynie zakłócały ciągłość akcji. Przyznam się, że czytałam te fragmenty pobieżnie i bez większego zaangażowania. Mimo tego książka duetu jest naprawdę dobra.


Daję jej 8/10



.......................
Rok wydania 2011
Liczba stron 608
Wydawnictwo G+J



20/2019


Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej


16 marca 2019

"Małe zbrodnie małżeńskie" - Eric - Emmanuel Schmitt



   Po przeczytaniu "Oskar i Pani Róża" byłam ciekawa innych książek autora. Jednak do dnia dzisiejszego nie zdecydowałam się sięgnąć po coś grubszego. Nadal pozostaję w sferze krótkich opowiadań. Tym razem sięgnęłam po "Małe zbrodnie małżeńskie". Jest to krótka książka napisana w formie sztuki teatralnej. Nigdy bym nie przypuszczała, że przypadnie mi do gustu taki rodzaj książki. A jednak.
"Kochać to coś irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, coś, czego nie da się wytłumaczyć, coś, co nie jest praktyczne, coś, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem."
   Lisa i Gilles to małżeństwo z piętnastoletnim stażem. Poznajemy ich pewnego wieczoru w dość niekomfortowej dla nich sytuacji. Okazuje się, że mężczyzna wraca do domu po pobycie w szpitalu, do którego trafił z powodu tajemniczego wypadku. Skutkiem tego jest utrata przez niego pamięci. Lisa stara się pomóc mężowi odzyskać pamięć. A zarazem nie chce aby do tego doszło. Pełna obaw opowiada mu więc swoją urojoną wersję ich małżeństwa. Nie podejrzewa nawet, że amnezja mężczyzny jest równie nie prawdziwa, jak jej opowieści o ich związku. Oboje zatracają się w kłamstwach. Ona boi się pokazać mu swoje pragnienia wymyślając, że mężczyzna woli inne kobiety od niej. On zaś ukrywa swoją miłość przed nią i boi się przyznać, że tylko ona się liczy.
   Kompleksy, brak zaufania, kłamstwa, intryga to podstawa dialogu między bohaterami. Oboje ukrywają swoje uczucia. Oboje pragną, kochają i się boją. Czy wyjawienie prawdy naprawi napięte stosunki? Czy uleczy toksyczny związek, jakim stało się ich małżeństwo?



   Książkę czyta się naprawdę szybko. W końcu to tylko 96 stron. Wystarczy na to godzina. Jednak całość pozostanie w czytelniku na dłużej. Prowadzony przez bohaterów dialog ukazuje do czego może doprowadzić brak porozumienia. Jak kompleksy wpływają na nasze spostrzeganie rzeczywistości. Jak ukrywanie prawdy niszczy delikatną sieć zaufania, którym się obdarzamy. Warto przeczytać. Warto rozmawiać i rozwiązywać problemy wspólnie. Gdy jesteś w związku przestajesz myśleć tylko o sobie. Dajesz drugiej osobie cząstkę siebie. Pragniesz zrozumienia, miłości i zaufania.

""Mieć" zaufanie. Nigdy się nie "ma" zaufania. Zaufanie to nie jest coś, co się posiada. To coś, czym się obdarza. "Darzy się" zaufaniem. "


Daję jej 8/10


.......................
Rok wydania 2015
Liczba stron 96
Wydawnictwo Znak
 

19/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej


12 marca 2019

"17 podniebnych koszmarów" - Stephen King i Bev Vincent



   Już to pisałam nie raz. Uwielbiam Kinga. I tak jego książki kupuję bez zastanowienia. O tym również wcześniej wspomniałam. Tak samo postąpiłam i tym razem. Wielki napis na okładce Stephen King, Bev Vincent tak przyciągnęły mój wzrok, że nawet nie zauważyłam mniejszego podpisu: przedstawiają.
"Kiedy już twoja rura z metalu i plastiku zostaje szczelnie zamknięta (niczym - brrr! - trumna) i odrywa się od pasa startowego, ciągnąc za sobą swój malejący cień, jedno tylko jest pewne, fakt tak nieunikniony, że nie ma potrzeby ujmować go w kategoriach statystycznych: spadniesz z powrotem na ziemię. Tak każe grawitacja.  Pytanie, gdzie to się stanie,  dlaczego i w ilu kawałkach (optymalny wariant jest taki, że w jednym)."
   Szczerze powiem, że nie wiem od czego mam zacząć. Jestem trochę zawiedziona tą antologią. Liczyłam jednak na więcej Kinga. A tu okazało się, że mistrz umieścił zaledwie tylko jedno swoje opowiadanie. Mało. Bardzo mało.
   Jak wskazuje tytuł książka ma przedstawić opowiadania z lataniem w tle i związane z tym koszmary. Na pewno znajdą się osoby bojące się latać. Ta książka jednak ich nie przestraszy. W sumie to nikogo nie przestraszy. Zdziwiłabym się bardzo jakby tak było. Większość przedstawionych tu historii nawet nie zasługuje na miano koszmarnych. A raczej powiedziałam bym, że są nudnawe, czasem działające lepiej niż tabletka nasenna.
   Najlepsze opowiadanie z całej antologii, które faktycznie mi się spodobało? "Ładunek" autorstwa E.Michael Lewis. Główny bohater, sierżant Davis, dostaje rozkaz przewiezienia personelu medycznego oraz ponad setkę trumien z.. dziećmi. Według mnie to jedno z nielicznych opowiadań, które działa na czytelnika.
Natomiast "Groza przestworzy" napisany przez Sir Arthura Conana Doyle przedstawia dość ciekawe wizją skrywającą potworów w przestworzach. Opowiadanie to jednak pochodzi z roku 1913, kiedy to dopiero najwyżej osiągnięty pułap to sześć tysięcy metrów. Jeśli chodzi o opowiadanie samego Kinga. Jedno z krótszych w całej książce.  Nie jest złe ale czuję wielki niedosyt po nim.


   Halucynacje. Potwory w przestworzach. Lęk przed lataniem.
To tylko niektóre tematy dotyczące wybranych przez autorów opowiadań. Przed każdym opowiadaniem sam Stephen King zaprasza czytelnika do wybranego przez siebie lotu. Postarał się w kilku słowach opowiedzieć o autorze historii oraz wyrazić swoje zdanie. Można przeczytać ale nie jest to pozycja obowiązkowa.


Daję jej 5/10


.......................
Rok wydania 2019
Liczba stron 384
Wydawnictwo Prószyński i S-ka


18/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej


6 marca 2019

"Relikt" - Douglas Preston, Lincoln Child

Tom 1.


   Lata temu natrafiłam na książki autorów Lincoln Child oraz Douglas Preston, które należały do cyklu o Aloysiusie Pendergaście, wybitnym agencie FBI. Bardzo mi się podobały, mocno i szybko wciągały. Niestety trafione książki były różnymi częściami całości. Od tamtej pory przeszukiwałam internet, sklepy stacjonarne i wszelkiego rodzaju wyprzedaże książkowe w poszukiwaniu reszty powieści z serii. I o to ponownie zaczynam moją przygodę z tym niezwykłym bohaterem. Niestety pierwszej części nie byłam w stanie dostać w formie książki papierowej, co bardzo mnie smuci. Została mi więc forma elektroniczna, za którą przyznam szczerze nie przepadam. No cóż... mówi się trudno. Poniżej z wielką przyjemnością przedstawiam moją opinię na temat książki "Relikt".

   Wszystko zaczyna się w roku 1987 kiedy to do Amazonii wyrusza ekspedycja badawcza w poszukiwaniu śladów zaginionego plemienia Indian Kothoga. Krążą legendy o pewnym kulcie, który zapoczątkowało to plemię. W szeregach badaczy dochodzi do rozłamu i dochodzi do podzielenia grupy. Pierwsza część wraca do domu, druga składająca się zaledwie z trzech członków wyrusza na dalsze poszukiwania. Natrafiają oni na tajemniczą chatkę, w której odnajdują bezcenną figurkę przedstawiającą Mbwuna, należy ona do wspomnianego kultu.
   Parę lat po tym odkryciu Muzeum Historii Naturalnej ma zamiar otworzyć nową wystawę noszącą tytuł "Przesądy". Na wystawie znajdzie się również tajemnicza figurka dziwnego, nieznanego stworzenia. Nim jednak dojdzie do otwarcia w starych piwnicach muzeum znalezione zostają dwa ciała. Sprawę morderstwa zaczyna prowadzić porucznik D'Agosta. Całej sytuacji nie idzie jednak tak szybko rozwiązać, jakby to sobie życzył dyrektor muzeum. Do Nowego Jorku przyjeżdża agent specjalny FBI, Pendergast zwabiony otrzymaną notatką służbową. Okazuje się, że miał on parę lat wcześniej do czynienia z podobnymi morderstwami. Przejmuje dowodzenie i próbuje nie dopuścić do otwarcia nowej wystawy w muzeum. Niestety nie wszystko idzie po jego myśli. Tymczasem pewna badaczka Margo Green postanawia  na własną rękę zacząć szukać rozwiązania morderstw dokonanych w muzeum. Reklamowana z wielką pompą wystawa zostaje otwarta.
   W ciemnych zakamarkach podziemnych tuneli kryje się zło. Ukrywa się, wiedząc że go szukają i chcą zniszczyć. Zło jednak potrzebuje pożywienia, jest wściekłe i głodne. A nad nim właśnie rozpoczęła się wspaniała gala. Słychać szum rozmów, czuć wspaniały zapach. Czas rozpocząć polowanie.


   Początkowo czytanie szło mi trochę opornie. Wprowadzenie do właściwego miejsca akcji może się troszkę dłużyć. Również otoczka związana z pracą w muzeum, badaniami różnego rodzaju może troszkę przynudzać. Ale im dłużej się czyta tym wszystko powoli zaczyna układać się w jedną, logiczną całość. Nim się obejrzałam pochłaniałam rozdział za rozdziałem. Autorzy w bardzo ciekawy sposób opisali wszystkie poszukiwania wyjaśnienia tajemniczych morderstw. Świetnie wykreowali bohaterów, nadali im ciekawe charaktery. D'Agosta, Green i oczywiście agent Pendergast świetnie odegrali swoje role. Od momentu spotkania się całej trójki gorąco kibicowałam im w rozwiązaniu zagadki. Czasami jednaķ pewne sceny się niepotrzebnie dłużyły. Mimo to po początkowych trudnościach czytało się mi książkę bardzo dobrze. Pewnie dlatego, że napięcie w książce narasta stopniowo, otaczając czytelnika coraz większą tajemnicą, niedomówieniami, grozą czyhającą w cieniach pod ścianami muzeum. Zapach strachu wylewa się spomiędzy kartek. A gdy dojdziemy do końca nie poczujemy rozczarowania.
Trafiło do mnie parę opinii że książka ta, to straszny horror. Nic bardziej mylnego. Tak ma momenty grozy i jest pełna tajemnicy ale raczej zaliczyłabym ją do mocnego thrillera niż horroru. I kto takie klimaty lubi, temu powinna spodobać się ta pozycja.



Daję jej 7/10


......................
Rok wydania 2008
Liczba stron 444
Wydawnictwo G+J


17/2019


Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej 



2 marca 2019

"Echo minionych dni" - M.P.F. Kaczmarek



   Na "Echo minionych dni" natrafiłam całkowicie przypadkowo. Na stronę autora, pod tą samą nazwą co tytuł książki, weszłam pewnej chłodnej nocy.  Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam każdy post, każdą zakładkę oraz informację z którą autor zechciał się podzielić. Wyjaśnił długo i szczegółowo swój pomysł na książę, sposób jej powstania, źródła które go zainspirowały oraz sposób wydania. Książka ta bowiem została wydana przez samego autora, z pominięciem znanych i nieznanych wydawnictw. Wydaje się, że dzięki temu książka jest jeszcze bardziej osobista.
   Irena to główna bohaterka tej króciutkiej powieści, która podczas rozmowy z pewnym mężczyzna cofa się w czasie do swojej młodości.  Jako młoda dziewczynka mieszka wraz z rodzicami, siostrą oraz dziadkiem w Aleksandrowie. Życie im płynie w miarę spokojnie. Do bogaczy nie należą ale ich miłość i rodzinne więzy są na tyle silne, że z powodzeniem pokrywają wszelkie niedostatki. Wybucha II wojna światowa. Irena ma piętnaście lat i trafia wraz z rodziną do niemieckiego obozu pracy przymusowej. Warunki tam panujące są kiepskie ale wszyscy starają się ogarniać to ich nowe miejsce zamieszkania. Dziewczyna ma szczęście gdyż nie została rozdzielona ze swoją rodziną. Jest to szczęście w nieszczęściu. Obóz w którym przebywają nie jest ogrodzony, a mimo to ich zniewolone umysły nie pozwalają na jego opuszczenie. Bo wszystko zaczyna się w głowie. Irena swoimi oczyma ukazuje czytelnikowi nie tylko nędzne życie jakie prowadzi ona, jej rodzina oraz wszyscy w obozie. Pokazuje również jak wiele człowiek w stanie jest poświecić i zrobić aby przeżyć.


   Trudno mi ocenić tą książkę. Zbyt szybko się skończyła. Czytając ją potrafiłam się uśmiechnąć, pokiwać do siebie zgadzając się z czytanym tekstem. Miewałam momenty zadumy. Potrafiłam odłożyć książkę i powrócić do niej następnego dnia, tylko po to aby ponownie przeczytać ten sam fragment. Z książki bije wielki spokój i wielka miłość, mimo tak trudnego czasu jakim była II wojna światowa. Prawdy w niej zawarte poruszają duszę. Nawet teraz jest mi trudno opisać te wszystkie emocje które mi towarzyszyły podczas czytania. Prosty sposób pisania przez autora trafia od razu czytelnika prosto w serce. Ponieważ książka jest pisana sercem. Losy zwykłej dziewczyny potrafią poruszyć. Nie ma tu krwawych walk, brutalnych zachowań. Poleciłam bym książkę czytać w spokoju i bez pośpiechu aby dać sobie czas na przemyślenia oraz zadumę. Naprawdę warto.


Daję jej 9/10


.......................
Rok wydania 2018
Liczba stron 168
Wydawnictwo Selfpublishing

16/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej