4 lipca 2019

"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" - Stuart Turton

Osiem dni, osiem wcieleń i jedna zagadka morderstwa do wyjaśnienia. Zaciekawieni?

   Ostatnio zabieram się za książki o których wiele się mówi i słyszy. Nie każda z tych pozycji jest naprawdę godna uwagi. Z drugiej strony każdy ma swój gust. Każdemu też podoba się co innego. Jedni będą chwalić, innym się nie spodoba, a jeszcze jakiś procent przejdzie obojętnie obok takiej pozycji i nawet się za nią nie zabierze. Ja należałam do tej ostatniej grupy. Powoli się to zmienia. Choć nadal najbardziej lubię swoich wybranych autorów, którzy towarzyszą mi już od kilkunastu dobrych lat. Czasami jednak warto iść za tłumem i rozejrzeć się wokoło w poszukiwaniu nowych, niebanalnych historii.
   "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" nie miałam zamiaru czytać. Słyszałam o niej w prawdzie wiele dobrego, jednak ze względu na zbyt częste pojawianie się jej na różnych portalach, nie robiłam planów z nią związanych. Jednak po wewnętrznej walce skusiłam się. I muszę przyznać, że przez pewien czas obawiałam się, czy przypadkiem nie będzie z nią tak samo, jak z rozreklamowaną książką autorstwa Alex Michaelides "Pacjentka". Wspomniana książka okazała się totalnym niewypałem, przynajmniej dla mnie i po dziś dzień żałuję, że straciłam na nią tyle czasu. Tym razem jednak udało mi się trafić na naprawdę dobrą historię, napisaną w bardzo dobry sposób. Chociaż podobne odczucia dali mi również "Współlokatorzy" autorstwa Beth O'Leary. I Stuarta Turtona, i Beth O'Leary bez problemowo wpisuję na listę ulubionych autorów. Mam nadzieję, że oboje nie poprzestaną tylko na jednej powieści. Oboje to debiutanci książkowi, jeśli w ten sposób mogę się o nich wyrazić. Ich pierwsze książki zrobiły piorunujące wrażenie na całkiem sporej ilości odbiorców. Ale ale.. troszkę się rozpisałam, wróćmy więc do dzisiejszego posta.
"Gdy masz za mało informacji, jesteś ślepy, gdy za dużo, zostajesz oślepiony."
   W rozpadającej się rezydencji Blackheath, należącej do rodziny Hardcastle, zostaje wydane przyjęcie na cześć Evelyn Hardcastle. Evelyn od dziewiętnastu lat przebywała w Paryżu. Teraz powróciła. A wraz z nią powróciły mroczne sekrety całej rodziny. Ktoś nie chce aby ujrzały one światło dzienne. Dokładnie o jedenastej wieczorem Evelyn zostanie zamordowana. I przez kolejnych osiem dni będzie powtarzało  się to zdarzenie i ten dzień. 
   Aiden Bishop ma do wykonania zadanie. Aby opuścić starą rezydencję, w której się obecnie znajduje, musi rozwikłać zagadkę śmierci Evelyn. Szkopuł w tym, że ma na to tylko osiem dni. Dodatkowo każdego dnia będzie się budził jako inna osoba. I za każdym razem dzień morderstwa będzie zaczynał się dla niego od nowa. Będzie pamiętał sposób swojego postępowania z poprzedniego wcielenia i wszystkie odpowiedzi, które uda mu się poznać. Ale czy to mu w czymś pomoże?


   Nie jestem w stanie zdradzić nic więcej o książce, jeśli chodzi o treść. Zbyt wiele informacji na jej temat, może niestety zdradzić wydarzenia w niej zawarte. Dlatego musicie zadowolić się takim dość krótkim opisem. Są to jednak najważniejsze informacje, których wstępnie potrzebujecie na zachętę. I tak w sumie zdradziłam więcej niż zamierzałam.
   Moje odczucia związane z tą książką są jak najbardziej pozytywne. Książka podzielona jest na osiem dni. W każdym z tych dni spotkamy głównego bohatera w innym ciele. Mnogość występujących tu postaci może przyprawić o zawrót głowy. Początkowo też może się wszystko mieszać. Jednak gdy spojrzy się na wszystko z lekkim dystansem i z pewnej odległości, wszystko zaczyna nabierać sensu. W układance zaczyna pasować coraz więcej elementów. Gra przedstawiona przez autora, zaczyna nabierać kształtów i barw. Czyta się naprawdę szybko, ponieważ nie sposób się od niej oderwać. W pewnym momencie może dojść do chwilowego zatrzymania akcji, ale czasem należy wziąć świeży oddech, aby móc w skupieniu i koncentracji przejść przez kolejne drzwi i poznać kolejną tajemnicę. Co ważne książkę należy czytać w samotności i mieć świeży, otwarty umysł. Bo wszystko co widzisz przed sobą, jest nie prawdą. Wszystko jest inne, niż się wydaje. "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" trochę przypomina surrealistyczne światy stworzone przez Davida Lyncha. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, ta książka na pewno mu się spodoba.
   Patrząc teraz na całość, gdy znam już zakończenie i rozwiązanie, którego notabene się nie spodziewałam, mogę dodać, że nie o rozwiązanie zagadki morderstwa tu chodzi. Takie jest oczywiście moje odczucie. Chodzi o grę. Chodzi o iluzję, której nie widać na pierwszy rzut oka.



Daje jej 10/10



.......................
Rok wydania 2019
Liczba stron 544
Wydawnictwo Albatros


42/2019

Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz