17 czerwca 2019

"Pacjentka" - Alex Michaelides



"Usta miała blade, sine. Od czasu do czasu drgały, ale nie wydostawało się z nich żadne słowo, żaden dźwięk. Nie odpowiadała na żadne pytania. Nie mogła lub nie chciała mówić."
   O książce było wystarczająco głośno aby została ona zauważona. Głośna reklama, medialny szum. Książka ogłoszona bestsellerem zachęci każdego do zakupu i delektowania się wspaniałą lekturą. Wydawnictwo chce przyciągnąć czytelnika, skusić go reklamą aby tylko sięgnął po proponowaną pozycję. "Wyrafinowany thriller", "Thriller idealny" czy "Zdecydowanie polecam" to słowa, które widnieją na okładce i mają za zadanie jeszcze bardziej przekonać czytelnika do tej właśnie pozycji.
I nie jedna osoba sięgnie po nią skuszona perspektywą świetnej powieści. Oczekująca naprawdę dobrego relaksu przy tak rewelacyjnej książce. Wspominałam już, że raczej unikam tak reklamowanych książek. Do tej pory nie wiem co mnie skusiło aby tą akurat przeczytać. Faktem jest, że to zrobiłam. Niestety.
   Alicia Berenson to słynna malarka, kochająca żona równie słynnego fotografa Gabriela. Pewnego letniego dnia dochodzi w ich domu do tragedii. Alicia zostaje odnaleziona przy zwłokach swojego męża. Sama zaś ledwo trzyma się cienkiej linii życia. Wszystkie zdobyte ślady wskazują na nią. Kobieta jednak uparcie milczy pogrążona we własnym świecie. W końcu trafia do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.
"Jeśli chcesz być dobrym terapeutą, musisz się otworzyć na uczucia swoich pacjentów, ale nie możesz ich zatrzymywać. Nie są twoje. Nie należą do Ciebie."
Po sześciu latach do tego właśnie zakładu trafia psychoterapeuta Theo Faber. Jego jedynem powodem rozpoczęcia tu pracy jest osoba Alicii. Zafascynowany jej przypadkiem chce zostać jedynym jej spowiednikiem i skłonić ją do mówienia o wydarzeniach feralnego dnia. Aby lepiej poznać kobietę oraz motywy, które nią kierowały postanawia przeprowadzić własne, małe śledztwo. Na światło dzienne zaczynają wychodzić nowe fakty. Czy Alicia przemówi?


   Zabrałam się za książkę z wielkimi oczekiwaniami na ciekawą lekturę i miły relaks. Niestety już pierwsze rozdziały rozłożyły mnie na łopatki w sposób dość drastyczny. Przysnęłam. Nim doszłam do setnej strony zdażyło mi się to jeszcze trzykrotnie. W późniejszym etapie nie było wcale lepiej. Akcja, jeśli ona tu wogóle istnieje, nie porwała mnie. Wszystko toczy się w strasznie ślamazarnym tępie. Czytając miałam wrażenie, że ślimak szybciej się przesuwa niż ta książka idzie do przodu. Zero jakiegokolwiek napięcia, które powinno towarzyszyć w rozwiązywaniu tajemniczej zagadki. Bohaterzy nijacy. Nie ciekawi. Płytcy. Nie potrafiłam utożsamić się z żadnym. Ani Alicia, ani Theo nie przekonali mnie do swojej osoby. Miałam ochotę odłożyć tą książkę i zakopać głęboko na regale aby już do niej nie wracać. Skoro jednak zaczęłam, postanowiłam przez nią przebrnąć. Muszę jednak przyznać, że było ciężko. Aby znowu nad nią nie zasnąć czytałam ją dosłownie po trochu i to zazwyczaj w momencie gdy zajmowałam się innymi domowymi zajęciami. Jeden plus mogę dać za koncówkę, która faktycznie mnie zaskoczyła. I tylko tyle.



Daję jej: 3/10



..........................
Rok wydania 2019
Liczba stron 352
Wydawnictwo W.A. B


39/2019


Książka bierze udział w Olimpiadzie czytelniczej 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz