26 grudnia 2018

"Upiory Czarnobyla" - Wojciech Wiktorowski


   Najbardziej do przeczytania książki skłonił mnie wielomówiący tytuł, który od razu przyciągnął moją uwagę. Miałam trzy lata jak doszło do katastrofy w Czarnobylu. Jako osobę dorosla zawsze ten temat mnie intrygowal. Chciałam się dowiedzieć jak doszło do katastrofy, co było przyczyną, poznać jakieś fakty całej sytuacji. Rodzice nie wiele mogli powiedzieć na ten temat. Dawali nam to co zalecali wówczas lekarze, mimo że w telewizji mówiono że nie ma żadnego zakażenia. Ale czy faktycznie? Przecież skutki uboczne takiego wybuchu mogą pojawić się lata po nim.


   Książka zaczyna się w ostatnich dniach kwietnia 1986 roku. Dziennikarz ma zrobić wywiad z doktorem fizyki, u którego w laboratorium zmieniono sprzęt do pomiaru zanieczyszczeń. W dniu wizyty okazuje się, że pomiary nie są prawidłowe. Nie wiadomo z jakiego powodu. Parę dni później do Polski dociera informacja o katastrofie w Czarnobylu. Wszystko staje się jasne. Jednak rząd postanawia zatuszować sprawę i nie podawać do wiadomości publicznej prawdziwych danych. Zaczyna się fałszowanie wyników. Oklamywanie ludzi. Tylko nie liczni znają prawdę. Doktor fizyki który jako pierwszy odkrywa źle wyniki pomiarów w osiem miesięcy po wybuchu postanawia popełnić samobójstwo. Ale czy faktycznie? Reporter Wojciech postanawia dojść do prawdy. Niestety jest to możliwe dopiero parę lat po katastrofie, kiedy kończy się komunizm. Już wówczas trudno odkryć prawdziwe wyniki. Zwłaszcza że przez lata temat był omijany, faktyczne dane utajnione lub zniszczone, świadkowie poznikali lub nigdy nie zostali odnalezieni przez milicję i prokuraturę. Mimo tego wszystkiego dziennikarz robi co w jego mocy aby wyjaśnić dawną sprawę. Czy to mu się uda?


  Miałam nadzieję dowiedzieć się jakiś nowych faktów na temat wybuchu. Ale książka tak naprawdę nic nowego nie wnosi. Wszystko o czym mowa w reportażu, bo nietraktowałam tej ksiażki w żaden inny sposób, na temat wybuchu w Czarnobylu było wiadome. Tak naprawdę to o samym wybuchu jest zaledwie mała wzmianka. Za to przez całą książkę dziennikarz prowadzi śledztwo w sprawie śmierci doktora fizyki, który nie chciał milczeć na temat wyników pomiaru skażenia. I tak naprawdę do końca książki nie wiadomo czy ten doktor popełnił samobójstwo czy został zabity poprzez wypchnięcie przez okno z wysokiego piętra w bloku. Dużo tu o rozterkach dziennikarza w tej sprawie. O poszukiwaniach i próbie wyjawnienia prawdy. Ale o samym Czarnobylu tak naprawdę jest nie wiele. Pewnie dlatego że akta dalej są utajnione i nikt już nie jest w stanie dojść co też się wydarzyło w samej elektrowni w Czarnobylu. Podawanie zakłamanych informacji na ten temat też swoje zrobiło. Książkę można przeczytać. Nie jest to jednak pozycja warta aż takiej uwagi. Sam tytuł ìprzyciąga bardziej niż treść.


Daje jej 4/10


.......................
Rok wydania 2011
Liczba stron 256
Wydawnictwo Marginesy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz